O czytaniu książki Anny Naskręt
Przyznaję. Jeszcze nie doczytałam swietnie przyjętej książki Anny Naskręt, ale już naskrobię kilka słów. Dlaczego?
- Bo mnie zabiją w wydawnictwie Muza, prosili, żeby zrecenzować w ciagu 2-3 tygodni, ale ja najpierw nie miałam czasu, potem spałam (nowy staż);
- czuję, że ogarnięcie wszystkich myśli w jednym tekście to będzie za dużo;
- Akurat, w oczekiwaniu na brata, mam chwilę.
Zatem:
Ciężko mi się czyta tę książkę.
To nie jest złe, bo, hmm, widać, że jest szczera i napisana przez osobę taką, jak my. A poza tym, wydaje mi się, że piszę podobnie;) I tu refleksja: gdybym miała być swoją czytelniczką, to raczej bym ją nie była.
No ale historia niesamowita, więc staram się skupiać uwagę i lecę, wracam, lecę, wracam. Czytam z ołówkiem... Nie dlatego, że mam potem napisać kilka słów o książce, ale dlatego, że pojawia się w niej wiele myśli, które chciałabym przeanalizować, przemyśleć dla siebie (w głowie) lub pubicznie (tutaj). I z drugiego powodu: jest tam trochę terminów, których nie znałam. Chcę potem sprawdzić, czy warto będzie doczytywać, śledzić, może opisać naa blogu. Po prostu;)
No i czytam. W niktórych momentach myślę "ojeeej, jak to rozumiem", w niektórych cieszę się z autorką (lub za autorkę), w innych się irytuję, bo z czymś się nie zgadzam.
Tak było na przykład w momencie, gdy autorka pisze, że kto przestaje być twoim przyjacielem, nigdy nim nie był. Tak bardzo się z tym nie zgadzam! Czy to powód do irytacji? ;) Gdy cierpisz na labilność emocjonalną dobry, jak każdy inny;p Zaraz przechodzi. [tak przy okazji, jakiś czas popłakałam się, bo mój brat beknął złośliwie. Tak...]
Niewiele więcej mogę teraz powiedzieć, ale chyba widać już, dlaczego czytanie idzie mi bardzo wolno. Nie zrażajcie się jednak! To mi! ostatnią książkę o mózgu czytałam ponad pół roku, mimo że była superinteresująca.
Za kilka dni napiszę więcej, obiecuję<3
Dodaj komentarz!
Witam. przyjaciele,to ludzie ktorych mozna tygodnie nawet miesiace nie widziec,ale gdy potrzebujemy pomocy zawsze jestesmy gotowi jechac 100-200 km. Moja kochana przyjaciolka/od 55 lat/ Basia odchodzi ,nie umiem pomoc ,pojechac bo nie dam rady fizycznie .Ubolewam bardzo ,.Mamy w zyciu wielu znajomych. Maryla kiedys wspolpracownica odnalazla mnie gdy dotarla do niej informacja o moim udarze.Weszla do apteki i farmaceutka miala plakietke z nazwiskiem.Spytala czy cos ja ze mna wiaze.Od 2 lat pomocna przyjezdza 1 w m-cu. Zosia po 2 operacjach kregoslupa.Chodzi o kulach,chodziku.Ale jezdzi autem.Spotkalysmy sie w szpitalu na rehabilitacji.Odwiedza z przetworami. Kolejna Ala-znamy sie 50 lat od czasu wozenia dzieci do zlobka.Jeszcze jest Ola kuzynka,Rudi i Wiesiu nie moga uwierzyc,ze wyszlam jakos z powiklan udarowych. Sasiedzi z wioski odwdzieczaja sie za pomoc jaka okazywalam.Dla nich zarezerwowany jest czwartek. Moze za duzo pisze o tym,ze mialam szczescie spotkac dobrych ludzi. Mowia,ze dobro dobrem wraca ale tez ,ze kazde dobro musi byc ukarane . Moze ten moj udar byl ta kara? Ksiazki ciezko sie czyta szczegolnie pod presja -szybko. Nie dziwie sie,ze nie idzie Ci tak jak bys chciala.Nie potrafimy sie skupic .,skoncentrowac na tresci. Dasz rade ,pomalutku ,a pani musi uzbroic sie w cierpliwosc .Nie moze wymagac i chyba powinna to rozumiec. Wszystkiego dobrego.
Odpowiedz
Pania Anne autorke ksiazki ,prosze o zrozumienie mojego komentarza. Rozumiem w pelniJej walke o normalnosc i niecierpliwosc w dazeniu do sprawnosci na co dzien.My udarowcy tak mamy i nie mozemy tego sie wstydzic. Kupi mi ktos te ksiazke i przeczytam. Ogladam czesto programy o niepelnosprawnych i one mnie mobilizuja do dalszej walki ze swoim cialem.Ci mlodzi zazwyczaj ludzie sa dla nas przykladem silnej woli ze slabosciami . Badzmy p.Lewaczko silne ,szczegolnie Wy mlode Kobiety.
Odpowiedz
Ależ to nie pani Anna oczekuje ode mnie, żebym szybciutko przeczytała, tylko firma marketingowa, więc luz;) A poza tym - ech, nigdy nie chciałabym uwierzyć, że dobro musi być ukarane. Więc nie uwierzę, chociaż będę się b baczniej przyglądać temu wszystkiemu (: Pozdrawiam pani Sylwio!:)
Odpowiedz
Najgłupsza recenzja ever!!!! Niech Pani już lepiej nue kontynuuje!!! Najwyraźniej nigdy nie przykryła Pani traumy w której ?przyjaciele? pokazują swoją prawdziwą twarz!!!
Odpowiedz
Najgłupsza recenzja ever... niech Pani już nie kontynuuje.... najwyraźniej nie przeżyła Oani nigdy takiej traumy w której ?przyjaciele? pokazują swoją prawdziwa twarz.... czego Pani absolutnie nue życzę...
Odpowiedz
To prawda, nie przeżyłam, a przynajmniej nie w takim stopniu, jak autorka. Każdy z nas ma swoją historię... Cały czas nie umiem się zgodzić z tym stwierdzeniem. Ale to tylko jedna myśl po przeczytaniu części książki, taka, co mnie uderzyła najbardziej. Dlatego zgodzę się, że to najgłupsza recenzja ever, bo nie miała nią być. Pozdrawiam:)
Odpowiedz
Taka recenzja bez recenzji w zasadzie. Nie wyobrażam sobie, jakim trzeba być nieprofesjonalnym człowiekiem, żeby recenzować bez przeczytania do końca książki. To raz. A dwa - w zasadzie nic ta recenzja nie wnosi. Uczepiłaś się jednego zdania o przyjaźni, a to tylko dodatek, a nie sedno książki. Sednem jest choroba i cała historia z nią związana. O cytaty na temat przyjaźni możesz się uczepić np. w "Małym Księciu", bo tam właśnie ta tematyka jest motywem przewodnim. Miałoby to większy sens.
Odpowiedz
No właśnie. Dlatego napisałam "o czytaniu", a nie recenzja:) A co do reszty, to już kwestia opinii, nie faktów. Więcej o książce napiszę, jak ją doczytam. Ale dalej raczej nie spełnię pani wymogów dotyczących recenzji.
Odpowiedz
Po pierwsze polecam uruchomić empatię przy czytaniu tej książki, zamknąć oczy i wyobrazić sobie że w tej chwili dzieję się to Pani właśnie,a to możliwe! To nie jest książka o przyjaźni,a o subiektywnym patrzeniu na dane zagadnienie! Ten kawałek niby recenzji jest jak wypociny na siłę,bez głębi,bez zastanowienia się, kiepsko napisane. Dobrze,że Pani piszę niby recenzje,a nie książki,bo bym przez wstęp nie przebrnęła! Proszę pamiętać,że to pierwsza książka autorki! Dziwię się,że ktoś Panią prosi o recenzje z takim podejściem...
Odpowiedz
Poproszono mnie o recenzję, bo przeszłam bardzo podobną drogę i nie muszę zamykać oczu i sobie tego wyobrażać. Reszta... Dalej jest kwestią opinii:)
Odpowiedz
Nie każdy chory powinien pisać i akurat niestety z całym szacunkiem,ale Pani nie powinna. Ponieważ jest to lakoniczne,po łebkach na odpiernicz od niechcenia,a i polecam przeczytać komentarze pod pani opina na profilu autorki,nie pozostawia złudzeń... Niestety ta pani recenzja była błędem,nie merytoryczną opinią,a skrobnieciem na kolanie...
Odpowiedz
Jest to przykre,że Pani, ktoś jest, był chory. Ja osobiście życzę zdrowia! I przeczytania jednak książki do końca.
Odpowiedz
Przeczytałam je dokładnie i szczerze mówiąc wolę te z mojego profilu;) Nie chcę się bronić, bo po co. Trochę mi tylko przykro, że wzbudziłam tyle trudnych emocji. Dlatego z mojej strony, do czasu napisania recenzji, nie RECENZYJI, to już koniec. Pozdrawiam i też życzę zdrowia:)
Odpowiedz
Z pewnością. Bo Pani opinie są tak samo rzetelne, jak śmiecio-gazetki typu "Gazeta wyborcza".
Odpowiedz
Ciekawe, Pani Lewaczko, że pisze Pani o recenzji, a kilka komentarzy wyżej się Pani broni, że to nie jest recenzja, tylko "o czytaniu książki". Chyba ktoś tu się gubi w tym, co pisze. Czasami lepiej zamknąć laptopa/wyłączyć komputer/zamknąć stronę i nic nie napisać, niż takie bzdury/recenzje/opinie.
Odpowiedz
Bardzo bym prosiła o wyniesienie swojej anty-wyborczej krucjaty na blog typu prawicowyintetnet. Nie chcę na mojej stronie polityki, a w szczególności komentarzy pisanych z pogardą. Daję sobie spokój z rozmową z panią, jad ma to do siebie, że truje. A ja dbam o swoje zdrowie
Odpowiedz
Proszę pamiętać, że nie tylko jad truje. Takie nic, jak Pani opinia na temat książki, też może krzywdzić i truć, szczególnie, jeśli ktoś się nią pokieruje w wyborze "przeczytać, czy nie przeczytać". Chociaż mam nadzieję, że ludzie sięgają jednak po rzetelniejsze recenzje i opisy, niż ten blog.
Odpowiedz
Nazwa bloga ?lewaczka? w punkt!!!!! Dzieci z podstawówki piszą z większym sensem ....
Odpowiedz
Tak podstawówka się kłania, tam tez uczą kultury ...
Odpowiedz
Do Eliza, zanim komuś coś wytkniemy, to proszę pomysleć - jak sami do innych się zwracamy ... twój post ani merytoryczny, ani nie wnosi nic nowego
Odpowiedz
Skoro już czepiamy się zdania ,,kto odszedł nigdy nie był przyjacielem,, to może warto się zastanowić nad tym, kogo nazywamy przyjacielem. Mam wrażenie, że po prostu zbyt często nadużywamy tego określenia. Pani Ani chodziło zapewne o to, że przyjaciel to ktoś, kto jest z tobą na dobre i złe i nie zostawi w potrzebie. Co innego kolega, czy koleżanka. Reasumując - każdy przyjaciel jest kolegą, ale nie każdy kolega jest przyjacielem (tak jak każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem) a choroba pani Ani pokazała jej, kto był przyjacielem, a kto kolegą. I tyle. Nie ma co się irytować, tylko postarać się czytać ze zrozumieniem ;-) Pozdrawiam.
Odpowiedz
Polecam doczytać tyt książki.
Odpowiedz
O matko, tyle gówna wyrzygane przez tekst i stwierdzenie, że ktoś się z danym stwierdzeniem nie zgadza. Dramat. Od czasu mojego wylewu siedzę w kilku grupach "udarowych" i to, co mnie tam przeraża, to ilość nienawiści, która potrafi się tam przelać... Jak chociażby jazda po Muńku Staszczyku bo żenada, że się leczy w miejscach, na które innych nie stać. Brawo.
Odpowiedz
To książka o zmaganiu z chorobą, nie o przyjaźni. Tekst Pani został na szybko wyrwany z kontekstu ( ten o przyjaźni ) a ja osobiście wątpię by ta Pani była recenzentem Muzy. Po pierwsze: wiele myśli przeszło jako cytaty w różnych źródłach Po drugie: książka jest prawdziwa jak bekanie Pani brata Po trzecie: ja wiem, i Pani wie że chce Pani zaistnieć, inaczej nie tłumaczyła by się na blogu Niemy krzyk- historia prawdziwa. Pozdrawiam miłej lektury, szkoda że Pani jej nie napisała, prawda? P.S. dlaczego tak zajmująca lektura postu Pani i Anny Naskręt zostały usunięte? P.S.2 Proszę ważyć słowa
Odpowiedz
Edit: "Uwięziony krzyk", dziękuję za polecenie doczytania tytułu. Mimo wszystkich nieprzyjemnych tutaj i na FB autorki książki komentarzy, zamierzam przeczytać tę książkę. Zwłaszcza, że ja też miałam udar mózgu.
Odpowiedz
Od jakiegoś czasu katuję się czytaniem komentarzy w internecie i jestem przerażona - zarówno brakiem zrozumienia, jaki z nich bije, jak i lejącymi się z nich strumieniami negatywnych emocji. Ani przez chwilę nie pomyślałam, że ten tekst to recenzja, a jedynie luźne przemyślenia podczas czytania. Nie widzę tu żadnego nadmiernego czepialstwa Lewaczki - to przecież normalne, że mamy różne spojrzenia na różne sprawy. Coś mi jednak podpowiada, że kiedy przyjdzie czas napisania faktycznej recenzji, to każda krytyka spotka się z wielkim oporem fanów książki... I ok, ludzie mają prawo do obrony tego, co lubią, ale, na Boga!, bez inwektyw i tego hejterskiego zacięcia!
Odpowiedz
I chyba dlatego nie mam ochoty na jej pisanie, a nawet kończenie tej książki. Zafundowano mi koszmarny dzień, w niektórych momentach czułam się tak, jakby mnie naprawdę obrażano, a nawet grożono. I to zupełnie bez powodu. W tym wszystkim jestem wdzięczna moim czytelnikom za to, że nie odpowiedzieli podobną agresją wobec drugiej strony. Dziękuję za zrozumienie i napisanie tego "głośno". Jak widać, grozi to całodniową powodzią trudnych emocji, więc tym bardziej:)
Odpowiedz
Droga Kasiu, nie przejmuj się trollami z sieci! Przeczytałam Twój krótki wpis o książce i nie znalazłam w nim absolutnie nic niesympatycznego! Jestem zaskoczona atakiem na Ciebie i przypuszczam, że są to w większości osoby, które nie przeżyły tego, co my. Ja czytam Twoje wpisy regularnie, dlatego proszę Cię, żebyś się absolutnie nie poddawała! Twoja wiedza i informacje, które przekazujesz, są dużo obszerniejsze niż to, czego np ja mogłam się dowiedzieć od tłumu lekarzy, do których ciągle chodzę. Poza tym zazdroszczę Ci lekkości, z jaką piszesz. Ja bym tak nie umiala, chociaż pewnie z moich poudarowych przeżyć też moglabym dorzucić coś od siebie. A o wspomnianej książce czytałam jakis czas temu w Wyborczej i pomyślałam sobie, że moja historia byłaby zupełnie inna zwłaszcza pod kątem opieki szpitalnej. Dla mnie pielęgniarki i nawet salowe były jedyną podporą i złego słowa o nich nie moglabym powiedzieć, przychodzily żeby obejrzeć, co to za "młodzież", zagadywaly, pomagały, a przede wszystkim bardzo ciężko pracowały przy pozostałych pacjentach, którzy byli w dużo gorszym stanie. Ale to nie znaczy, ze moja historia jest lepsza czy gorsza! Nas, młodych po udarze, jest stosunkowo mało, więc powinniśmy się wspierać, a nie obrzucać blotem... Tak więc droga Lewaczko, nie przejmuj się (wiem, łatwo powiedzieć) i pisz dalej, bo trzymasz nas tym przy życiu ?
Odpowiedz
W tym momencie kocham Panią bardziej niż czekoladę z orzechami:) dziękuję za komentarz, dziś dzień zaczyna się zupełnie inaczej:)
Odpowiedz