Wstyd z powodu choroby? Pozbyłam się go
Niby logika podpowiada, że chorowanie to nic wstydliwego, ale mam wrażenie, że wstyd z powodu choroby jest bardziej powszechny niż nam się wydaje.
Przynajmniej tak mi sugerują media. Raz, bo piszą raz po raz artykuły, że nie trzeba się wstydzić chorób. Tak jak nie trzeba się wstydzić niepełnosprawności.
Piszą też, że gwiazdy, które mówią o swoich chorobach, przełamują wstyd i pomagają pozbyć się go innym.
Także coś musi być w tym, że jest wiele osób wstydzących się choroby, prawda?
Ja też się wstydziłam. Pewnie część z was w to nie uwierzy, ale jestem wielki wstydzioch w kontaktach z innymi ludźmi. I wstydziłam się tego, że choruję.
W niedzielę jednak zorientowałam się podczas spaceru z kolegą, że nie wstydzę się powiedzieć, co ze mną jest nie tak. Korzyść z powiedzenia historii była wielka, bo nie musiałam w zawiły sposób tłumaczyć, dlaczego mało wychodzę z domu, skoro tak bardzo tęsknię do ludzi.
I nie chodzi tu o wstyd przed ludźmi, którzy mnie przewijali i czesali, ale taki trochę irracjonalny wstyd z powodu czegoś, co jest częścią mnie. U mnie to było podwójnie irracjonalne, bo widzę u siebie więcej powodów do dumy, niż wstydu.
Nie, żebym teraz się tym chwaliła na prawo i lewo, ale też nie ma we mnie wstydu, który wypływał z wielu przemyśleń dotyczących chorób. Bo dla mnie choroba to było
- ograniczenie,
- coś, na co zapracowałam,
- coś, co sprawia, że jestem obciążeniem dla innych
- coś, co wygląda na usprawiedliwianie się,
- coś, co się ukrywa...
A potem, chyba dzięki blogowi i kontaktom z Wami, ludźmi również chorującymi i tymi, którzy rozumieją innych, doszłam do swojego balansu. I teraz się nie wstydzę. Nie lubię chorób, nie lubię ich wyliczania, ale nie zacinam się paskudnie przy powiedzeniu "nie pracuję, bo choruję" i nie piekę raczka z tego powodu.
Naprawdę, jak mówiłam ostatnio, widzę u siebie więcej powodów do dumy niż wstydu. Oczywiście, jeśli mam dobry humor. Jeśli zły, to jest odwrotnie, ale mniejsza o to.
Bo zobaczcie, ile każdy z nas przeszkód pokonał. Ograniczenia ciała, poznawcze, przeszliśmy przez NFZ i ZUS i jesteśmy herosami.
Wstydzić możemy się złych rzeczy i decyzji, które podjęliśmy. Nie tego wszystkiego.
Ja nie mówię, żeby się szczycić chorowaniem. Wyolbrzymianie w każdą stronę mnie mierzi, ale niech się wstydzi ten co robi, a nie ten, kto jest;)
Jeśli inni zmienią sposób postrzegania mnie przez jedną rzecz, na którą nie mam wpływu (ok, u mnie jest kilka tych rzeczy, bo, kurna, lista chorób jest długaśna...), to postaram się użyć lewej, racjonalniejszej półkuli mózgowej, żeby nie było to bardzo bolesne.
Bo choroba to nie jest powód do wstydu. Nie milczmy z powodu wstydu, moim zdaniem każde chorowanie jest bardzo intymne, żadne nie jest wstydliwe. I nie ma powodu, żeby myśleć inaczej.
Dodaj komentarz!
Brawo, Brawo, Brawo !!!! :-)
Odpowiedz