Moja operacja bariatryczna po udarze mózgu
No to czas napisać o mojej odysei bariatrycznej (czyli odysei chirurgicznego zmniejszenia żołądka). Dlaczego dopiero niemal rok po operacji? Raz, bo chciałam napisać o wszystkim, jak już zakończę etap leczenia, dwa - bo nie miałam siły, trzy - bo jednak na bieżąco dzieliłam się swoimi doświadczeniami na Facebooku i Instagramie.
Szczerze mówiąc, teraz usiadłam do pisania, bo już nie wierzę, że etap leczenia szybko się skończy. Tylko najpierw szczery disclaimer: ten tekst będzie mówić o wszystkim w WIELKIM SKRÓCIE. Za dużo się działo. Ale absurdów tego, co mnie spotkało, raczej nie pominę
Po co poddałam się operacji bariatrycznej?
No, bo byłam gruba. Więcej niż gruba. Niebezpiecznie gruba, a interwencja chirurgiczna jest jedną z bardzo niewielu skutecznych metod leczenia otyłości. Bo otyłość jest czynnikiem podwyższającym ryzyko udaru mózgu, chorób neurologicznych oraz większości innych chorób. Ponieważ otyłość jest chorobą śmiertelną - to taka racjonalna, odpowiedź. Prawdziwa, ale też subiektywnie to nie zdrowie było moją główną motywacją.
Miałam też dość. Gadania ze strony najbliższej rodziny, komentarzy dalszych osób, w tym lekarki, która miała zebrać mnie z ziemi w autobusie po ataku padaczki. Miałam dość, że nie mogę znaleźć na siebie ciuchów, miałam dość, że 3/4 moich sesji z psycholożką mówię o jedzeniu, zaburzeniach odżywiania. Miałam dość, że życie przez wysoką wagę jest bardziej upierdliwe, niż byłoby bez otyłości. Miałam dość ograniczeń w podróżowaniu, bałam się, że jak następnym razem wsiądę do samolotu, to nie zapnę się w pasy. Wiem jak to brzmi, ale...
Koszmarna upierdliwość otyłości w moim życiu była głównym powodem, dla którego zdecydowałam się na operację bariatryczną. Zdrowie - jasne, ale przede wszystkim fakt, że bycie grubym sprawia, że życie jest nieznośniejsze w bardzo wielu obszarach.
Proces przyspieszył też fakt, że jak już byłam zdecydowana na ten krok w mojej głowie, ogłoszono, że w Szczecinie będzie prowadzony program KOS-BAR, czyli skróconą i ułatwioną drogę do operacji chirurgicznego leczenia otyłości. Tata o tym usłyszał i od pierwszej rozmowy na ten temat do pierwszej wizyty u lekarza chirurga minęły niecałe 2 miesiące.
Jak wyglądała kwalifikacja do operacji bariatrycznej?
No właśnie - miałam być objęta tym programem KOS-BAR. Fajna sprawa - do chirurga wchodziłam priorytetowo, jak czegoś potrzebowałam, dzwoniłam do pani Kasi, która mi to załatwiała, badania przechodziłam niemal natychmiast, w programie była opieka psychologa i dietetyka (poza programem wszystko załatwia się samemu). Komfort, szczęście, ogarnięcie, piękno, zupełnie jakby KOS-BAR nie był na NFZ ;d
Warunki zakwalifikowania się do operacji:
- odpowiednio wysokie BMI,
- samodzielne schudnięcie 10% wagi
Dodaj komentarz!