Utrata pewności siebie jest bolesna
Nigdy nie byłam tytanem pewności siebie. Właściwie byłam jedną z najmniej lubiących siebie ludzi i bardzo sie wręcz nie znosiłam. Ale pięknie udawało mi się to przykrywać uśmiechem, poczuciem humoru i wolą zabawy.
Udar nie pomógł mi tego zmienić. Bo niby czemu miał? Tylko gorzej mówię, chodzę i wolniej myślę. A przecież ze mną nie było aż tak źle. Nie miałam tak, że zupełnie straciłam cokolwiek. A przecież jest ona jednym z ważnych elementów pewności siebie.
Przestałam dobrze się odnajdować w grupach. Przy poznawaniu nowych ludzi, a szczególnie więcej niż jednej osoby, miałam (i dalej mam) ogromną chęć odwrotu i ucieczki. Początkowo na głowę zstępowała mi mgła paniki. Teraz jest to niepewność. I niepewność siebie. Większa niż kiedyś, bo trudniejsza do przykrycia.
To przeszkadza w kontaktach towarzyskich. Przy szukaniu pracy. No, to po prostu To przeszkadza.
Przykład?
Kilka dni temu byłam na ślubie znajomych. Widziałam, że będzie tam masa przyjaciół sprzed udaru. I bałam się tych spotkań.. Może nie wszystkich, ale części tak. Bałam się, Że nie będę umiała z nimi rozmawiać. Że nie będę dla nich interesująca. Idąc ma uroczystosc, bałam się spotkania z ludźmi, którzy sporo wiedzieli o moich chorobach i z którymi kiedyś rozmawiało mi się świetnie.
Straciłam pewność siebie nawet w takich sytuacjach.
Żadne powiedzenie do osoby po udarze mózgu "WEŹ SIĘ W GARŚĆ", nie sprawi, że magicznie zaakceptuje swoją chorobę. i nie sprawi, że wyzdrowieje.
Ale wiecie, odbudowuje ją. Nie sama.
Ja sama pracuję z psycholożką nad swoimi problemami, buduję powoli coś, czego inaczej nie uzyskam w żaden sposób.
Inaczej zostałabym człowiekiem z podwojnym brakiem pewności siebe.
I mogłabym sobie powtarzać, że to nie ja, to chorowaanie.... Ale niezależnie od źródła, strata pewności siebie do niemal zera, jest bardzo bolesna.
Dodaj komentarz!
Jak ja to doskonale znam :) Trzymaj się cieplutko i nie dawaj złym myślom
Odpowiedz
Nigdy nie byłam zbyt pewna siebie, stresowałam się każdym wystąpieniem przed jakąkolwiek grupą ludzi, nie uważałam, się za specjalnie inteligentną czy wartą uwagi. Ale skutecznie nadrabiałam miną i pakowaniem się wręcz na siłę w sytuację wymagające pokazania się. Powiedzmy, że przed udarem prawie całe życie udawałam kogoś kim nie byłam. Teraz jest oczywiście gorzej. Po pierwsze już nie gram siłaczki, po drugie emocjonalnie jestem miękka i łatwa do urazów psychicznych, po trzecie zawsze opierałam dużą część tej marnej swojej pewności siebie na swoim wyglądzie, do którego zawsze przywiązywałam zbyt dużą wagę. A teraz kulejąca, nie do końca sprawna, starsza o kilka lat jestem dla siebie kimś kompletnie nie atrakcyjnym do tego nie ufając swojemu mózgowi, zapominając wiele rzeczy, nie prowadząc samochodu we własnych oczach straciłam na wartości dużo. Ale nauczony doświadczeniem długoletniej terapii m.in. AA tłumaczę sobie swoją siłę, w końcu przetrwałam aż tyle zła... I układam na nowo swój świat... A jutro wracam do pracy!! Jesteśmy dużo lepsze niż nam się wydaje!! I tego się trzymajmy ??
Odpowiedz
Pomyśl o paluszku, który zgina się, a następnie prostuje.
Odpowiedz