O depresji
Niedawno był światowy dzień walki z depresją.
Można by myśleć, że światowe dni tego, tamtego i owego nie mają większego znaczenia, przecież są cały czas, różne, ale myślę, że mają swój sens.
W wielu miejscach widziałam artykuły, posty, wiadomości o depresji, nawet takich z leczeniem chorób psychicznych nie mają zbyt wiele wspólnego. No mniejsza.
Jak wiecie lub nie, od lat leczę się z depresji. Z ogromnymi sukcesami! Moje najgorsze dni od bardzo dawna są za mną i póki co nie zanosi się, żeby miały szybko wrócić. Na szczęście…
Wiem jednak, co to za ścierwo. Jak wiele pochłania energii. Jak bardzo się nie wierzy, że z tego można wyjść. Depresja jest bardzo podstępna, bo zabiera całą wiarę w to, że jest sens z nią walczyć. Mówi Ci – „ej, stara, i tak nie będzie lepiej. Jesteś beznadziejna i niepotrzebna światu. Po co wstawać z łóżka, skoro nic dobrego cię poza nim nie czeka? Lepiej się wycofaj, i tak nikt cię nie kocha”. A Ty wierzysz we wszystko. W każde słowo. I nie ma znaczenia, że kochani przyjaciele tańczą wokół ciebie, żebyś się uśmiechnęła. I że wokół jest mnóstwo ludzi, którzy cię lubią i kochają. Nie wierzysz mamie, tacie, siostrze, chłopakowi, wierzysz temu głosikowi w głowie.
Dużo ludzi ma cię za lenia. Ty się też uważasz za lenia. Słyszysz „weź się w garść”, słyszysz „przesypiasz życie”, albo (jak ja czasem) wcale nie wyglądasz, żebyś miała depresję.
Ale nie jesteś leniem. Radę weź się w garść, słusznie spuszczasz do klozetu pamięci. Tylko czujesz się winna…
Depresja jest paskudna, bo zabiera energię i wiarę w to, że może być lepiej.
A może. W większości przypadków naprawdę może!
Ale problem w tym, że sam z tego nie wyjdziesz. Najlepiej, żebyś miała ekipę: lekarza, psychoterapeutę i kochających ludzi wokół. Dobrego lekarza i psychoterapeutę, który ci odpowiada.
Opowiem Ci w skrócie, jak to wyglądało u mnie. Na długo przed udaremJ
Generalnie czułam się dłuuuuuuuuuuuuuuuugi czas zdołowana, często płakałam, moje poczucie własnej wartości plasowało się na głębokości Rowu Mariańskiego. Ale długo, bardzo często rozmawiałam z przyjaciółką o tym, że potrzebuję sobie poukładać pewne rzeczy w głowie. I że może psychoterapeuta by mi pomógł. I wybrałam się do psychoterapeuty. Pani była ok, szczerze mówiąc. Wysłała mnie do psychiatry, chociaż broniłam się rękami i nogami. Lekarstwa? Bleh. Pierwsza psychiatra, do której się wybrałam, była kiepska. Zdiagnozowała mnie, dała leki, ale po pierwszej wizycie czułam się mocno upokorzona. Więc zmieniłam lekarza (z bólem, pomogła mi psycholog) i zaskoczyło. Do tej pory do niego jeżdżę, mimo że on siedzi w Warszawie, ja w Szczecinie. Kocham go, bo mam wrażenie, że mnie rozumie. I nie czaruje (powiedział mi podczas pierwszej wizyty po udarze coś w stylu „no pani Kasiu. Miała pani udar. Szczerze mówiąc, trudno żeby tryskała pani radością”). Pan dr zmienił mi lekarstwa po których czułam faktycznie zmianę. Może nie czułam się szczęśliwa, ale byłam w stanie funkcjonować. W końcu było ok. Schizy, niska samoocena i dość destrukcyjne schematy zmniejszyły się znacznie, ale w końcu chciało mi się żyć i normalnie funkcjonować, zamiast marzyć o powrocie do łóżka. Nad resztą pracowałam z psychoterapeutką.
Przyszedł udar, przeniosłam się do Szczecina i dzięki jednej czytelniczce znalazłam nową psychoterapeutkę. I to był strzał w 10. Pracuję z nią od lat i widzę mnóstwo efektów. Psychoterapeutka pomaga mi nawigować przez rzeczywistość, a gdy jest spokojniej, pracujemy nad tym, co jest głębiej. Od lat. I myślę, że nawet jeśli uznam, że depresja została zaleczona, i tak będę się z nią spotykać. Bo takie zewnętrzne spojrzenie kogoś, kto jest ‘spoza twojego życia’ pomaga poukładać sobie mnóstwo spraw.
Polecam każdemu.
Problem w tym, że w Polsce dostęp do leczenia jest żenująco mały.
Z okazji zeszłotygodniowego „święta” czytałam statystyki o dostępie do psychiatrów i psychologów. No, nie jest zbyt wielki. Do tego stopnia, że wiele osób, które chce się leczyć, nie mają pomocy. Psychiatria dziecięca niemal nie istnieje. Aż ciężko się o tym czyta.
A przecież psychiatrzy i psychoterapeuci pomagają nie tylko w przypadkach depresji…
Mimo wszystko, warto szukać pomocy. Dla siebie, kiedy jeszcze jesteś w stanie podnieść słuchawkę, żeby umówić się do lekarza, lub dla bliskich. Depresja jest chorobą. A choroby się leczy lub ogarnia tak, żeby można było z nimi żyć. Tak jak udar. Covid. Grypę. Toczeń.
PS
Jest też coś takiego jak depresja poudarowa. Jestem pewna, że o niej już pisałam. Jeśli nie, to nadrobię w najbliższym czasie.
PS 2
Moja depresja nie była i nie jest tak bardzo ciężka, jak potrafi być. Myślę, że nie dałam się jej do końca, a i miałam przyjaciół, którzy dobrze poprowadzili mnie ku lepszemu. Kocham was ???
Dodaj komentarz!
Depresja jest jak czarna dziura bez dna dlatego tak trudno się odbić...
Odpowiedz