kilka refleksji o
Od kiedy dowiedziałam się, że Netflix wyprodukował ten dokument
chciałam, żeby już, teraz, był dzień premiery. Ale kiedy w końcu film się pojawił, bałam się go zobaczyć, bo sama nie odnajduję piękna w mojej nowej łepetynie. W końcu zdobyłam się na odwagę i obejrzałam film. Z długą przerwą w środku, nie dałam rady na raz. Fakt, zrobiłam się emocjonalna, ale i bez tego, ten film byłby dla mnie trudny, ze względu na to, że szczerze pokazywał cudzy udar i emocje z nim związane. Pierwszy raz miałam do czynienia z tak obnażonymi emocjami innego udarowca. O niedowładach i trudnościach z koncentracją się naczytałam, ale żeby mówić o emocjach, trzeba chyba specyficznego podejścia. Okazało się, że to, co przeszła Lotje, było niemal takie samo jak to, co ja czuję. W sferze przemyśleń i emocji, bo deficyty mamy zupełnie różne. Ale strach łączy bardziej niż niedowład.
Gdyby ktoś mnie spytał kim jestem, powiedziałabym, że mam wielu przyjaciół, ciężko pracuję, podróżuję po całym świecie i kocham czytać. A gdyby usunąć te fakty? Kim wtedy jestem?
powiedziała Lotje, 34-letnia wówczas "udarowiczka".
I to nie jest przesadna filozofia, z tego co widzę, to pytanie nawiedza wielu udarowiczów, w chwilach kryzysu.
Kryzys przynosi pytanie o tożsamość.
Film jest pełen momentów które możemy rozpoznać i pokazuje, jak bohaterka sobie z nimi radzi radzi. Czasem lepiej, czasem gorzej.
I to jest takie poruszające. Dla mnie w tym wszystkim ważny był jeszcze aspekt robienia filmu. Gdzieś pod skórą czuję, że nagrywanie wszystkiego było jest dla Lotje tym, czym Lewaczka stała się dla mnie. Wiecie, bloga zakładałam z różnymi celami i wątpliwościami, ale wynikła z niego wspaniała rzecz - zrozumiałam swój udar lepiej, niż rozumiałabym go bez pisania.
Pisanie wymusiło na mnie refleksję, ale też nadało strukturę całemu doświadczeniu, w której jakoś się odnajduję. Mam wrażenie, że dla Lotje też nagrywanie wszystkiego wokół, które przecież miało być "pamięcią zewnętrzną" też pozwoliło zrozumieć, co się dzieje.
Przejście z dezorientacji ku zrozumieniu siebie jest najlepszym prezentem jaki udarowiec może sobie dać. To wszystko jest cenne dla mnie, osoby, która zmagała się (i wciąż zmaga) z udarem. Ale dla mnie, dokumentalisty z wykształcenia (hahahahaha) film jest po prostu wspaniały. Historia przykuwa do ekranu, bohaterka jest wspaniała, montaż bardzo dobry, sfera wizualna olśniewa, "gadające głowy"pojawiają się rzadko i zawsze są potrzebne. To wszystko tworzy jeden z lepszych dokumentów, które widziałam w życiu.
A widziałam ich sporo. Mogłabym łatwo wyobrazić sobie ten film nominowany do Oscara, nie tylko dlatego, że to "mój" temat.
Tytuł dokumentu, "My beautiful broken brain" oznacza tyle, co "Mój piękny, zepsuty mózg".
I ten film jest tak piękny, jak mózg Lotje. P.S. "My beautiful broken brain" w reżyserii Lotje Sodderland i Sophie Robinson można zobaczyć na Netflixie. Nawet polski lektor jest (wczoraj nie było;p)! I napisy! Hurra:))))
Dodaj komentarz!