Dziwny dzień, pełen małych zaskoczeń. Oto kilka najważniejszych, w tym jedno neurologiczne.
- Zaskoczyły mnie zębole. Poszłam do dentysty, bo ząb mnie boli. Od lat. I od lat go leczę. Wraca do mnie ten ból jak bumerang. Ostatnio zrobiłam mu nawet zdjęcie o śmiesznej nazwie „pantomogram”. Żebyście zapamiętali: rebus:D
No i co słyszę u pani stomatolożki? Mam zdrowe zęby. MAM. ZDROWE ZĘBY. i tu następuje ciekawostka stomatologiczna. W mojej paszczęce korzenie zębów są ułożone bardzo blisko nerwu szczękowego. I to może być powód bolesnych zębów od lat. Albo problemy z zatokami. Bo są za nisko, aż tak, że nie widać na zdjęciach, czy nie ma tam stanu zapalnego. Pfff. Ząb bolał wczoraj, trzy tygodnie temu, a także prawie 5 lat temu w chwili udaru. Podobno myliłam potem ból mózgu z bólem zęba. Chyba są podobne. Boli mnie ten ząb odkąd pamiętam.
Czyli ból jest, nie ma przyczyny. Pfffff.
- Zaskoczył mnie dzisiejszy trening. Dostałam dziś prezent z klubu. Okulary strzeleckie! Tzn. muszę dorobić do nich to, przez co się patrzy. Bo przecież ktoś, kto pakował mi okularki w opakowanie z napisem „olympic champion” nie wiedział, jaką mam wadę. Smutne jest to, że dostałam je w chwili, w której zastanawiam się, czy nie odpuścić sobie strzelania. Mad world, rzekłabym. Ale same okulary wygladają przekozacko:)
- Moja twarz brzmi znajomiej, niż powinna. Okazało się, że pypcie są wycięte, a i tak je widać. Wszystko się pogoiło, miało być niewidoczne, a jest widoczne. Pewnie wyglądam jakoś lepiej, ale czy o to chodziło wszystkim, którzy mówili „wytnij te obrzydliwe brodawki”? Nie wiem. Może i tak. Niechaj ci, co tak mówili, sami se ocenią kiedyś.
- Antydepresanty są w sumie tylko przypominajką, nie zaskoczeniem. Czemu? Ach, jak mi było dobrze! Przeprowadzka, praca, niezależność i na dodatek nowe antydepresanty. Chodziłam wokół i mówiłam ludziom, że „taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak, kocham swój prozak!” i rozumiem jego karierę wszędzie, gdzie ludzie go pokochali. A potem się pokomplikowało. Okazuje się, w sumie pierwszy raz w życiu u mnie, że antyepresanty nie są tarczą chroniącą przed smutkiem. Pomagają go znieść, ale hm, świat jest światem i będzie nas kopał w pupcie tak często, jak będzie mu się chciało. Antydepresanty nie chronią przed złamanym serduszkiem, chorym psem, utratą pracy, brzydką pogodą, udarem mózgu. Pigułki szczęścia nie są pigułkami szczęścia. Ale pomagają je odczuć, jeśli jest gdzieś na choryzoncie. I nie płakać przez niepowodzenia pół życia, tylko pół miesiąca.
- I tutaj nie będzie zaskoczenia: wszystko to marność i pogoń za wiatrem (Koh 2,11).