Nie lubie swoich urodzin. Niemniej podsumowanko musi być:)
Co roku budzę się tego dnia w złym humorze i tak zupełnie mam urodepresję bez wyraźnego powodu mam zazwyczaj staram się zapchać ten dzień do granic możliwości, ale teraz... W rym roku dodatkowo obudziłam się z migreną, zwymiotowałam w laboratorium medycznym, więc mam lepszy humor niż zwykle, bo w końcu nie czuję, że moje podłe samopoczucie jest kompletnie bez sensu ( ;
Niemniej, urodziny i nowy rok są czasem, który sprzyja podsumowaniom. Gdybym nie miała bloga, olałabym temat, ale skoro mam, chciałabym krótko podsumować to wszystko, co się wydarzyło i nie wydarzyło. Zrobię to liczbami.
Pierwszym naszym bohaterem jest cyfra 2:
- dwie cudne podróże: jedna z rodzicami i bratem, drugą były ostatnie Emiraty.
- przeżyłam dwa cudne miesiące: lipiec i listopad. Obydwa były pełne ciepła i radości, niemal bez bólu fizycznego. I choć tło do tych radostek było każdorazowo inne, cieszę się, że były. Mam znowu odniesienie, jak normalne, niechore, fajne życie może wyglądać.
- Od dwóch miesięcy w ogóle nie ćwiczę i się nie rehabilituję. Nie umiem tego wytłumaczyć jak lenistwo&dużo pracy&brak energii&brak czasu. Przyznaję, że dużo w tym lenistwa, ale innych rzeczy też!
- Dwie nowe fajne rzeczy, które zaczęłam robić. Moja firma i Jadłodzielnia... Sklepik oddał mi poczucie sensu, Jadłodzielnia oddała mi ludzi i pozwoliła skanalizować potrzebę pomocy innym.
- rzeczy, z których jestem dumna. Lewaczka.pl i pierwsze od kilku lat pieniądze, które zarobiłam samodzielnie, bez pomocy rodziców, ZUS i w sumie niczyjej:)
- Dwie propozycje pracy, z których nic nie wyszło. Z nieznanych dla mnie powodów, ale zawsze propozycje były - ktoś chciał mnie w swojej ekipie.
- Dwa genialne wpisy gościnne, które pojawiły się na Lewaczce. Tu macie jeden z nich;)
Dwanaście:
- tabletek, które biore codziennie, Jeśli nie mam dodatkowych problemów z migrenami i innymi rzeczami typu grypska.
- Miesięcy, które upłynęły od ostatniej urodepresji.
- Miesięcy do trzydziestki;)
Trzy:
- trzy nowe diagnozy. Toczeń - z którym prawdopodobnie zmagam się dużo dłużej, niż z udarem, tylko o tym nie wiedziałam, rozwarstwienie tętnicy szyjnej - którego nie napawiamy, bo to może spowodować nowy udar (...), migreny - albo nowe dziadostwo, które mnie męczy mniej więcej co miesiąc. Dziś zwymiotowałam, chyba z bólu, czekając na pobranie krwi.
- Trzy szpitale, które zaliczyłam. Endokrynologia i dwa razy neurologia.
- po raz trzeci stałam się rencistka ZUS,
Jeden:
- jeden neurotoczeń, o którym ostatnio się dowiedziałam. Czeka na potwierdzenie, ale jest tak prawdopodobny, że aż wizualizuję sobie małego robaczka, który zjada mi mózg i zostawia w depresji, demencji i bezsennośći, nie wspominając o łysinie i spuchniętych ustach.
- jedno uczestnictwo w imprezie o światowej randze;) no, przynajmniej dla chorych:p
- nowa, cudna psychoterapeutka.
- jedna fizjoterapeutka, która zostawiła mnie dla mężczyzny:) Ale życzę jej szczęścia i dużego domu zagranicą, żeby mogła mnie tam zaprosić:P
- Obcokrajowiec, którego wzięłam pod swoje skrzydła. I mu z moją rodziną trochę pomagamy:)
- Sport, który zaczęłam uprawiać. I chyba będę musiała przestać... Zobaczymy!
- jedno orzeczenie o niepełnosprawności,
- jedna okładka, którą zaliczyłam. Jestem cover-girl! niestety jeszcze nie zdążyłam o niej napisać. Mam mega blogowe zaległości, za co bardzo przepraszam. Ale zajrzyjcie tuta:) http://magazynudarowy.pl/
- jeden nałóg, który rzuciłam. Coca-colę zero piję najprawdę okazjonalnie! Głównie wybieram ją jako bezpieczniejszą opcję na imprezy, gdzie alternatywą jest alkohol. Po alkoholu jest duża szansa, że będzie wstrząsająco. Padaczkowo oczywiście.
- Jeden atak padaczki, przez który nie mogę jeździć samochodem przez dwa dodatkowe lata.
- Jedna strona o spastyczności, którą pomogłam stworzyć.
- Dzień emeryta, który świętowałam.
- brat, którego mam. kocham jak swojego, ale odkąd postawił mi szklankę z wodą na plecach i wyszedł pokoju, moja miłość nie jest aż tak bezwaunkowa.
Piętnaście:
- Kilo, które schudłam. Ok, to było przed świętami, ale było;)
Milion:
- seriali, które obejrzałam,
- godzin, które spędziłam w łóżku,
- uśmiechów, do przyjemnych rzeczy, które mi się przytrafiły,
- litrów wody, które wypiłam.
- godzin, w których powinnam była się ruszać, a leżałam w łóżku,
- wywiadów, które ze mną przeprowadzono W rzeczywistości mniej, ale i tak czuję, że za dużo...
- Minut, kiedy uciekałam od rzeczywistości,
- Milion życzliwych, kochanych ludzi, których mam wokół.
Sto piętnaście:
- tekstów, które napisałam na Lewaczce;) Huraaaaaaaaaaaaa!
Zero:
- udary, które przeszłam. Żadnego!
- planów na ten rok. Nie planuję. Zobczymy, co będzie.
I znowu jeden. Jedna paskudna migrena, którą właśnie przeżywam i oddałąbym sporo, żeby jej nie było.
Ale tak ogólniej, to nie był dobry rok, ale zły też nie. Od wielu lat w sylwestra o północy życzę sobie, żeby przyszły rok był lepszy niż ubiegły. Mam wrażenie, że los mnie ignoruje, ale też znajduję pozytywy. To duża zmiana na lepsze. :)
na urodziny życzę sobie samej sobie samodzielności, zdrowia (...), braku bólu i miłości. Albo miłości, samodzielności, zdrowia i braku bólu.
a potem fajnych przygód, podróży i stabilności:) i koncertu toma waitsa!
Wiecie co, choć moja psychoterapeutka by się nie zgodziła, ale...
https://www.youtube.com/watch?v=XqVw271M_CQ
Dodaj komentarz!