już w porządku, mój żołądku
Po udarze stała się rzecz zadziwiająca - mój układ pokarmowo-trawienno-wydalniczy (i pewnie wątroba) zwariował.
Nie mogę jeść wielu rzeczy, na szczęście głównie niezdrowych, na nieszczęście - głównie takich, które lubię, na szczęście w małych ilościach przejdą. Nie dlatego, że wymiotuję. Dlatego, że mam po nich koszmarne mdłości (jak podczas złej jazdy autem). Mam problemy z rzeczami ciężkostrawnymi, a w szczególności smażonymi na tłuszczu, słodyczami i kawą. Dziwota.
Ale sytuacja przypomina mi prawdę życiową, którą kiedyś przekazał mi tato, próbując przestrze mnie przed zgubnymi skutkami naużywania alkoholu: pamiętaj, możesz wypić na raz nawet litr wódki. Umrzesz dopiero po godzinie.
Mogę zjeść nawet i trzy schabowe z głębokiego tłuszczu, kara będzie oddalona w czasie. Do wieczora lub nawet południa następnego dnia. Mogę zjeść i milion Snickersów (co kiedyś nie byłoby większym problemem), ale cierpieć będę dopiero następnego dnia. I będę cierpieć długo i boleśnie. Mogę wypić kawę, ale jak się źle poczuję, to nie ma zmiłuj. muszę szczególnie uważać, żeby nie pić kawy przed podróżą samochodem. Wtedy mam jazdę bez trzymanki. Od tych mdłości się nie wymiotuje, od nich się cierpi i jęczy i nicnierobi.
Przy tych produktach, które lubię, a które mi szkodzą, mam taki sposób działania: najpierw chwilę słucham swojego organizmu, jak w danej chwili czuję. Potem zastanawiam się, jak intensywne mam plany na resztę dnia. Potem decyduję o porcji albo o jej braku. Już mam pewien przećwiczony pewien zestaw ilości, które nie powinny mi zaszkodzić. 2 kawałki ciasta. Jeden batonik. Mały babciny schabowy.
Kawa jest nieprzewidywalna, ale nie ma mowy o powrocie do dawnych pięciu kawek dziennie. Obiad czasem dzielę na dwa - jem malutko, słucham organizmu czy pozwala na więcej i jeśli pozwala, jem więcej. To czasem intuicja, czasem mam podstawy. Dziś lekkie, domowe warzywa faszerowane, ale wiem, że nie mogę więcej. Zjadłam kawałek i wiem, że jak zjem więcej to będę płakać. Spróbuję za dwie godzinki poniższego pysznego dania Wiem, że wiele osób może mieć podobne dolegliwości, ale u mnie to zmiana poudarowa i nie od samego udaru chyba.
Wydaje mi się, że to od chorych ilości lekarstw, które przyjmowałam i dalej przyjmuję (w najbliższym czasie będzie o tym notka).
Przewrażliwiły mi żołądek. Albo jelita. Albo wątrobę. Albo wszystko na raz. Jedno jest dobre - wiem zazwyczaj, czy źle się czuję od auta, od jedzenia czy ze zmęczenia. A coś innego jest dziwne - jem mniej, zdrowiej, uważniej, a i tak nie chudnę. Lekarka rodzinna poleciła osłonkę gastro, ale ile można przyjmować kolejne specyfiki?
Ja po raz pierwszy w życiu staram się słuchać organizmu i go rozumieć. Nawet jeśli czasem go nie rozumiem, liczę na to, że już za jakiś czas, będziemy się rozumieć z moim ciałem bez słów.
Dodaj komentarz!
Kochana, a pomyślałaś, że to nie kara ale nagroda? Że organizm mówi Ci, że coś jest dla Ciebie szkodliwe? :)
Odpowiedz