Na mojej pierwszej rehabilitacji zapytano mnie: z czym ma Pani największy problem? Oczywiście miałam go ze swoją lewaczką (lewa ręka) i nad nią głównie pracowaliśmy, zajmując się resztą ciała dość sporadycznie/prawie wcale. Dzięki temu wyszłam stamtąd z ręką tak sprawną, jak to było możliwe.
Wielu z nas wybiera swój największy problem i się na nim skupia, zapominając o całej reszcie. To błąd, który prędzej czy później się na nas odbije.
Pisało do mnie do tej pory przynajmniej kilka osób zaniepokojonych tym, że ich tata/babcia/partner zawzięli się, żeby zacząć znowu chodzić i w ogóle nie rehabilituje ręki.
rozumiem tę potrzebę niezależności. Chodzenie sprawia, że nie jesteśmy skazani na innych. Ale bywa tak (nawet często! z tego co widzę), że to skutkuje tym, że jesteśmy pójść do kuchni, ale otworzyć słoika – już nie. I wtedy się żałuje.
I rączki, i nóżki są ważne. :)